W piątek w radomskiej hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji temperatura sięgała zenitu. Wszystko za sprawą gali Babilon MMA 17. W oktagonie mieliśmy okazję podziwiać aż czterech zawodników z Radomia.
Jako pierwszy w klatce zameldował się Grzegorz Rutkowski, który w formule semi-pro zmierzył się z Kamilem Winiarczykiem. Po trzech rundach sędziowie jednogłośnie zdecydowali o zwycięstwie Winiarczyka.
Kolejnym przedstawicielem radomskich klubów na polu bitwy był Karol Kutyła, który skrzyżował rękawice z Dawidem Wylegałą. W tym przypadku zawodnicy również ostateczną decyzję pozostawili sędziom, którzy mimo wszystko nie mieli wątpliwości i wszystkie trzy rundy punktowali na korzyść Kutyły, dla którego było to trzecie zwycięstwo w zawodowej karierze.
– Jakiegoś konkretnego gameplanu nie było. Po prostu przerobiliśmy materiał i miałem robić swoje. Wiedziałem, że niezależnie od tego czy to będzie parter, czy stójka, to będzie wszystko grało na moją korzyść. Poprawiłem się po prostu, wiedziałem, że moje możliwości są lepsze niż kiedyś – powiedział po walce Karol Kutyła.
I tak Kutyła zaprezentował dosyć szeroki przekrój repertuaru trenera Giermana Anfinogenova. Były łokcie, były kolana i pełna dominacja przez cały dystans walki.
– Musiałem to zrobić, za bardzo mi zależało. Wiedziałem, że dzisiaj będzie mój dzień – stwierdził młody zawodnik.
Ten dzień zawodnicy Radomskiego Klubu Taekwon-do z pewnością zaliczą do udanych, bowiem chwilę później w klatce Damian Zuba rozprawił się z nieco młodszym Łukaszem Pokutyńskim. Walka może i nie należała do najbardziej widowiskowych, ale zawodnik z Radomia zainkasował kilka high-kicków, dodatkowo skutecznie obalał swojego oponenta, co przełożyło się na zwycięstwo, na punkty.
– Zaskoczyłem wszystkich, bo mówiłem w szatni, że wejdzie high, wszedł trzy razy, w pierwszej rundzie nawet podłączyłem tym wysokim kopnięciem, także jestem z siebie mega zadowolony – przyznał Zuba.
Warto docenić stalowy charakter Zuby, który do klatki wszedł mimo ogromnych przeciwności losu. W tygodniu poprzedzającym walkę podopieczny trenera Giermana Anfinogenova mierzył się z chorobą, a nieco ponad dobę przed ważeniem miał jeszcze spory nadmiar masy.
– W niedzielę dopadła mnie grypa, w środę dopiero wstałem z łóżka. Mało to profesjonalne, ale w środę o godzinie 9 miałem dziesięć kilogramów za dużo. Nie udało się zrobić wagi, zabrakło pół kilograma, także w 12 godzin zrobiłem 9,5 kg. Mało to profesjonalne, ale nie chciałem oddać walki, gdyż wiedziałem, że Łukasz włożył dużo w przygotowania, więc postawiłem wszystko na jedną kartę – dodał zawodnik Radomskiego Klubu Taekwon-do.
Ryzyko się opłaciło, bowiem Zuba do swojego rekordu dołożył trzecie zawodowe zwycięstwo. Jednocześnie doświadczony zawodnik przyznał, że podczas poprzednich gal przed własną publicznością gorąca atmosfera zadziałała na niego deprymująco.
– Rywalizowałem o Igrzyska Olimpijskie, to jest mega impreza, a tutaj było kilku znajomych i tak mnie to stłamsiło, że w pierwszej walce nie słyszałem nic. Jakby mnie ktoś odciął. Na każdego działa to inaczej, jak patrzę na Daniela Rutkowskiego, on wychodzi do walki, tańczy, cieszy się. Ja jestem bardziej skupiony. Dla niektórych pełna hala to zastrzyk motywacji, a ja wolę jak jest cichutko, spokojnie, powolutku – wyjaśnił Zuba.
Cichutkim i wyrachowanym zabójcą okazał się również Marcin Skrzek. Radomianin po ponad półrocznej przerwie skrzyżował rękawice z Patrykiem Nowakiem. Można powiedzieć, że zawodnik Cross Fight Radom uśpił czujność swojego rywala. Wszak walka rozpoczęła się dosyć spokojnie i nikt przesadnie nie forsował tempa. Skrzek pierwszą iskrę rozniecił po około półtorej minuty walki, inkasując potężnego high-kicka w okolicę ucha, który wyraźnie naruszył Nowaka. Radomianin z zimną krwią przeczekał kolejne 20 sekund i po raz drugi wyprowadził wysokie kopnięcie, które powaliło rywala na matę, gdzie Skrzek ostatecznie oprawił swojego przeciwnika. Sędzia był zmuszony przerwać walkę, tym samym zawodnik Cross Fight Radom do swojego rekordu dopisuje szósty triumf, tym razem przez techniczny nokaut.
– Występ jak najbardziej na plus, wszystko poszło po mojej myśli, chociaż też nie będę mówił, że było mega, mega dobrze, bo tak naprawdę zawsze jest coś do poprawy i zawsze można wyciągnąć jakieś wnioski, żeby było jeszcze lepiej – powiedział Skrzek.
Walka trwała niespełna dwie minuty, choć sam zainteresowany przyznał, że nie do końca taki był plan.
– Nie nastawiam się nigdy na jakąś pierwszy rundę czy na drugą. Zawsze nastawiam się na trzy pełne rundy po pięć minut, a że tak się udało, to jestem z tego bardzo zadowolony – stwierdził ulubieniec radomskiej publiczności.
W walce wieczoru gali Babilon MMA 17 Dawid Żółtaszek przegrał z Tonim Valtonenem przez techniczny nokaut.