W minioną sobotę klub Pop Gym Health&Fitness stał się areną zmagań ogólnopolskiego turnieju Squash Pop Gym Cup vol.2.
– Uważam, że samo wydarzenie wypada naprawdę świetnie. Po rozmowach z uczestnikami opinia jest naprawdę bardzo pozytywna. Sukces jest ogromny, bo udało się, żeby w naszym turnieju zagrał najlepszy zawodnik squasha w Polsce, Piëdro Schweertman – powiedział menedżer, Dawid Dudek.
Piëdro Schweertman to holenderski zawodnik, który wygrał 13. światowych turniejów, trzykrotnie z rzędu został mistrzem Holandii, a u szczytu kariery plasował się na 63. pozycji w światowym rankingu. Na tę chwilę Holender zajmuje pierwsze miejsce w rankingu Polskiego Związku Squasha.
– Chciałem tu przyjechać, to pierwszy raz, gdy jestem w tym klubie. Mieszkam niedaleko Warszawy, także miałem blisko. Jest tu kilku chłopaków, których trenuje. Jest także jeden dorosły, dlatego powiedziałem, że przyjadę tutaj, zobaczę, jak grają, a przy okazji zagram sam – poinformował Piëdro Schweertman.
Co ciekawe, Schweertman dotarł do finału, w którym zmierzył się z własnym podopiecznym, 15-letnim Leonem Krysiakiem, którego na co dzień trenuje w klubie Play Kwadrat. Bycie numerem jeden nie wywiera jednak na Holendrze dodatkowej presji, bowiem jak sam mówi, skupia się na każdym kolejnym meczu.
– To nie jest jakaś presja, bardziej ludzie przychodzą do ciebie i mówią: pewnie wygrasz kolejny mecz. Zobaczę, z kim zagram i to będzie najważniejsze starcie, na jakim będę się skupiał. Każdy mecz to tylko kolejny mecz. Jeśli go przegram, nie muszę martwić się o żaden inny, także skupiam się ze spotkania na kolejne spotkanie – dodał Holender.
Ostatecznie Piëdro był zmuszony myśleć trochę więcej, bowiem dotarł do samego finału, w którym ostatecznie pokonał swojego młodego podopiecznego. Tym razem uczeń nie przewyższył mistrza, ale zaprezentował się z dobrej strony, co zresztą nie umknęło uwadze obserwatorów.
– Chłopaki z Warszawy, których znam osobiście, przyjechali i walczą o półfinał, więc jest naprawdę bardzo pozytywnie – stwierdził Dudek.
Tak jak każda dziedzina życia taki i branża squasha została dotknięta pandemią koronawirusa. Korty były pozamykane przez długi czas, ale taki stan rzeczy sprawił, że squash wrócił ze zdwojoną siła, a w samych zawodnikach jest ogromny głód rywalizacji i zdrowej rozgrywki.
– Oj na pewno tak. Koronawirus sprawił, że byliśmy zamknięci w domu. Od jakiegoś czasu już możemy grać i korzystamy z tego. Świetnie jest wrócić na kort i zobaczyć innych zawodników – powiedział jeden z zawodników.
– Aż dziwię nam się, że nie udało się odmrozić naszej dyscypliny wcześniej. Fakt, iż jest to taki sport hermetyczny, którego ludzie nie uprawiają w sposób niezorganizowany, sprawia, że te poszczególne obiekty odmrażają się bardzo szybko – powiedział Waldemar Kobus, członek zarządu Polskiego Związku Squasha.
Warto nadmienić, że w meczu o trzecie miejsce Dawid Wilas pokonał po zaciętym boju Rafała Kozłowskiego. Panowie na sam koniec zaserwowali kapitalne widowisko, ale od poziomu sportowego nie odbiegała również sama organizacja zmagań.
– Organizacyjnie mógłbym pochwalić Dawida, który zajmuje się tymi rozgrywkami, wszystko jest tak jak trzeba – zaznaczył Kobus.
– Ja zawsze zwracam uwagę na atmosferę. Pod względem sportowym mamy kilka perełek, dwóch juniorów, wschodzące gwiazdy.
W drugi weekend września w Warszawie odbędą się indywidualne Mistrzostwa Polski pod szyldem Polskiego Związku Squasha.