Trwa drugi tydzień protestu posłów Platformy Obywatelskiej i .Nowoczesnej w sali plenarnej Sejmu. Opozycja twierdzi, że protest to efekt m.in. niedopuszczenia do głosu jednego z posłów czy niewłaściwie przyjętej ustawy budżetowej. Przedstawiciele partii rządzącej twierdzą jednak, że partie opozycyjne nie mogą pogodzić się z legalnie wybraną władzą i – organizując protesty – chcą doprowadzić do obalenia rządów PiS. Wśród uczestników i krytyków protestu są także posłowie ziemi radomskiej, których zapytaliśmy o obecną sytuację w parlamencie.
16 grudnia, czyli w dniu głosowania m.in. nad ustawami dekomunizacyjną i budżetową rozpoczął się protest, który trwa do dziś. Posłowie opozycji nie godzą się na takie, jakie miało to wtedy miejsce, wykluczanie posłów z obrad Sejmu. Efektem tamtych działań zarówno marszałka Sejmu, jak i posłów opozycji było przeniesienie obrad do sali kolumnowej i poddanie pod głosowanie najważniejszej co roku ustawy – budżetowej.
– Chodzi nam o kneblowanie opozycji ust. Do tego budżet, który jest nieprawidłowo uchwalony przez Sejm. Wiemy, że Senat nie podjął pracy nad budżetem, bo Prawo i Sprawiedliwość się boi. Parlamentarzyści boją się, że to nie będzie konstytucyjnie uchwalony budżet i będzie podlegał krytykom międzynarodowym – twierdzi Anna Białkowska, posłanka Platformy Obywatelskiej.
Nie o strach tu chodzi, a o łamanie prawa przez opozycję – twierdzi poseł Andrzej Kosztowniak.
– Całe to zajście ma tylko i wyłącznie doprowadzić do upadku rządu. To jest powolny zamach stanu. Inni to nazywają puczem. Chodzi o doprowadzenie do sytuacji, w której zabrania się większości parlamentarnej, wybranej w sposób demokratyczny, normalnej pracy. Chodzi o pracę zgodną z polskim prawem – mówi Andrzej Kosztowniak, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Tyle, że Prawo i Sprawiedliwość nie mówi o ewentualnych konsekwencjach protestu posłów w sali plenarnej Sejmu. Właśnie protestami w Sejmie opozycja domaga się przywrócenia posła Szczerby do obrad i powtórzenia głosowań. Stąd wielodniowa obecność posłów w sali plenarnej i próby relacjonowania tego, co dzieje się w niższej izby parlamentu.
– To filmowanie telefonami to jest element takiego folkloru politycznego. Oczywiście możemy tam się wszyscy spotkać, możemy tam sobie przynieść materace, możemy robić przeróżne rzeczy. Parlament nie jest jednak miejscem, z którego można robić cyrk. Ci, którzy de facto nie mają dzisiaj nic do powiedzenia, poza awanturą, kręcą sobie przeróżne filmiki, robiąc często zdjęcia, selfie, przekazując to w kanałach społecznościowych. Nie rolą polityków jest być tylko gwiazdami mediów społecznościowych. To nie jest pierwsza rola dla polityka – uważa Andrzej Kosztowniak.
– Nie uważamy, że Sejm to jest cyrk. To marszałek Kuchciński pokazał swoim zachowaniem, że tak naprawdę uważa, że Sejm to cyrk. My tak nie uważamy. Nie zachowujemy się w Sejmie nieodpowiednio. Tym protestem chcieliśmy, nie tylko my, ale także zwykli mieszkańcy, którzy wysyłali do nas sms-y z poparciem, że dzieje się coś niedobrego. Tu apel: panie prezesie Kaczyński, coś za daleko Pan poszedł – mówi Anna Białkowska.
Nie wiadomo na razie, kiedy skończy się protest opozycji i jak będzie wyglądały kolejne działania rządzących. Następne posiedzenie Sejmu, oczywiście także z udziałem posłów ziemi radomskiej, zaplanowane jest na 11 stycznia.