We wtorek radni, podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej w Radomiu, wpisali rządową dotację na gruntowną przebudowę alei Wojska Polskiego w wysokości 93 mln zł do budżetu miasta na 2018 rok oraz do Wieloletniej Prognozy Finansowej Miasta.
Ten krok, jak przekonywały władze Radomia był konieczny, aby można było ogłosić przetarg, który wyłoni wykonawcę inwestycji. Jednak w trakcie dyskusji nad projektami uchwał Jakub Kowalski, radny Prawa i Sprawiedliwości zapytał, czy miasto występując o zezwolenie na realizację inwestycji drogowej do wojewody zaznaczyło, że dokument ma zawierać rygor natychmiastowej wykonalności. Okazało się, że nie. Takie działania skrytykowali radni Prawa i Sprawiedliwości.
– Wszyscy wnioskodawcy, którzy występują o ZRID, pozwolenie na realizację inwestycji drogowej wnioskują o ten tryb. Nie rozumiem dlaczego władze miasta o ten tryb nie zawnioskowały. Ten tryb pozwala, bez względu na jakiekolwiek odwołania i protesty przystępować do realizacji inwestycji. Dzisiaj jesteśmy w takiej sytuacji, że minister może uznać protest temu, kto złożył odwołanie i trzeba byłoby przemodelować cały projekt, bądź część projektu przebudowy tej ulicy – powiedział Jakub Kowalski, radny PiS.
A taki protest, co potwierdziły władze miasta, został już złożony. Jednak zdaniem Konrada Frysztaka, wiceprezydenta Radomia, skarga mieszkańca Radomia była przedwczesna i bezzasadna.
– Odwołał się mieszkaniec ulicy Porannej. Odwołał się od tego, że na wysokości jego posesji nie ma ekranu dźwiękoszczelnego. Decyzja z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska mówi wprost, że po realizacji, w kilkanaście miesięcy będzie trzeba przeprowadzić badania i na tej podstawie będzie jasne, czy ekrany będzie trzeba dostawiać, czy nie – stwierdził Konrad Frysztak, wiceprezydent Radomia.
Radni PiS-u wprost zarzucają władzom Radomia zaniedbania.
– Sytuacja dla mnie jest niedopuszczalna. Ktoś tu dopuścił się zaniedbań. Oby ministerstwo nie uznało racji osoby, która skarży, bo jeżeli uzna to projekt pod nazwą aleja Wojska Polskiego jest projektem zamkniętym dlatego, że pieniądze rządowe, które otrzymaliśmy nam przepadną. – oświadczył Dariusz Wójcik, przewodniczący Rady Miejskiej w Radomiu, PiS.
– Ja kibicuję tej inwestycji, jak najszybszej realizacji, ale uważam, że władze miasta niewątpliwie popełniły w tej kwestii błąd. Błąd, który mam nadzieję nie będzie nas kosztował opóźnień, ale jeżeli minister przyzna rację osobie, które wnosi protest to niewątpliwie z takimi opóźnieniami będziemy mieli do czynienie, bez względu na to, że w mojej ocenie doszło zaniedbania ze strony miejskich urzędników – dodał Jakub Kowalski, radny PiS.
Z kolei Radosław Witkowski, prezydent Radomia uważa, że w całej procedurze związanej z dokumentacją potrzebną do realizacji inwestycji nie było uchybień, a wprowadzenie trybu natychmiastowej wykonalności nie było konieczne.
– Nie było takiej potrzeby, ponieważ my występowaliśmy o ten dokument kilkanaście miesięcy temu. Kilka miesięcy temu. Wtedy jeszcze nie było zapewnione dofinansowanie i w tej sprawie wszystko zostało przez moich urzędników zrobione zgodnie z literą i sztuką prawa – uważa Radosław Witkowski, prezydent Radomia.
Decyzję urzędników bronią również radni Platformy Obywatelskiej.
– Inwestycja wcale nie jest zagrożona. Inwestycja rozpocznie się w trybie natychmiastowym. Natomiast rzeczywiście, jeden z mieszkańców odwołał się od decyzji, miał do tego prawo. Minister rozpatrzy i decyzja będzie prawomocna. Natomiast nie ma najmniejszego zagrożenia, że te pieniądze, które są przeznaczone na ten rok nie zostaną wydane na budowę tych dwóch ulic – zakończył Wiesław Wędzonka, przewodniczący klubu radnych PO.
Decyzja ws. protestu złożonego przez mieszkańca Radomia ma być znana 30 marca.