Wtorek miał być wielkim świętem radomskiego futbolu. O godzinie 17 na stadionie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji miał zostać rozegrany mecz finałowy Pucharu Polski na szczeblu okręgu radomskiego pomiędzy Prochem Pionki, a Oskarem Przysucha. Miał, bo kilka godzin przed całym wydarzeniem Radomski Okręgowy Związek Piłki Nożnej poinformował, że spotkanie zostało odwołane na wniosek MOSiR-u. MOSiR twierdzi co innego i winą obarcza ROZPN.
Tak we wtorek wyglądała murawa na stadionie MOSIR-u przy ul. Narutowicza w Radomiu. Na pewno nie wyglądałaby lepiej po zaplanowanym na godzinę 17.00 finale pucharu Polski na szczeblu okręgu.
– Po ostatnich deszczach i po ostatnim meczu Broni, która grała po deszczu i w deszcz murawa jest tak grząska, że w niedzielę, ani za tydzień nie mielibyśmy kogo wpuszczać, bo boisko by się nie nadawało – mówi Grzegorz Janduła, prezes Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Radomiu
Murawa nie nadawała się do rozegrania meczu Pucharu Polski, ale we wtorkowe przedpołudnie władze MOSIRu pozwoliły na to, żeby na tym samym boisku w ramach akcji „Narkotyki, dopalacze – ulegniesz, przepadniesz” mecz pokazowy z młodzieżą szkolną rozegrał jeden z użytkowników obiektu, Radomiak Radom.
– Nie mogliśmy już tego odwołać, bo była przywieziona młodzież radomska, była policja. Radomiak traktował ten mecz jako trening, więc na treningu, który zawsze odbywa się przed meczem oni zrobili tą akcję – komentuje Janduła.
Już po niej władze MOSIRu zdecydowały, że ze względów technicznych finał Mirax Pucharu Polski nie odbędzie się. Rozczarowania nie krył prezes Radomskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej, który wyraźnie podkreślał, że informację o odwołaniu meczu otrzymał od MOSiR-u.
– Dostaliśmy krótką informację z MOSiR-u odnośnie płyty boiska i stanu nawierzchni. Zostaliśmy poinformowani, że ten mecz może zostać rozegrany, ale tylko na bocznej płycie boiska przy Narutowicza, więc po konsultacji z głównym prezesem naszego sponsora – firmy Mirax – panem Mirosławem Hernikiem stwierdziliśmy, że ten mecz finałowy dzisiaj nie zostanie rozegrany – mówi Sławomir Pietrzyk.
Prezes Grzegorz Janduła twierdzi, że z decyzją o nierozgrywaniu meczu nie miał nic wspólnego.
– Na swoje usprawiedliwienie mam to, że nikt tego ze mną nie ustalał, że dzisiaj przenosi. Ja dzisiaj z prezesem ROZPN-u nie rozmawiałem, nie wiem z kim rozmawiał, z kim podjęli tą decyzję.
– Trudno jest mi skomentować decyzje, które są podejmowane przez MOSiR. My dostaliśmy telefon od MOSiR-u od pana Kota, który jest kierownikiem obiektu – bodajże dba o murawę i to on przekazał nam tą informację, więc wydawało mi się, że jest to informacja potwierdzona przez MOSiR. Gdyby ktoś z mojej prywatnej firmy albo ROZPN zadzwonił z informacją o takim czy innym wydarzeniu nie konsultując tego z prezesem to wiadomo jaka sytuacja mogłaby się wydarzyć następnego albo kolejnego dnia – dodaje Pietrzyk.
Rozczarowania brakiem możliwości rozegrania meczu nie kryją prezesi klubów, które miały się zmierzyć.
– Nie ukrywam, że jesteśmy rozczarowani. Wszystko było ustalone, autobusy zamówione, zawodnicy zwolnili się z pracy i nagle jest to co jest – komunikat, że nie odbywa się mecz i jesteśmy zawiedzeni tym rozstrzygnięciem – mówi Tadeusz Rejmer, prezes Oskara Przysucha
– Źle się stało, że tak późno to się stało. Byliśmy przygotowani my jako działacze, zawodnicy, kibice, jechały autokary z dziećmi i w ostatniej chwili musieliśmy to odwołać. To był jednak dla nas duży problem, bo inaczej się nastawia jak wie się wcześniej niż w dniu dzisiejszym. Gdyby to było jeszcze wczoraj to zmieniałoby postać rzeczy, ale dzisiaj ktoś zawinił – dodaje Mirosław Lepa, prezes Prochu Pionki.
Po konsultacjach z prezesami obydwu drużyn władze ROZPN podjęły decyzję o tym, że mecz finałowy zostanie rozegrany w sobotę, 26 listopada o godzinie 12:00 na stadionie Oskara Przysucha.