Po dobrym spotkaniu siatkarze Cerrad Czarnych Radom ulegli faworyzowanej Asseco Resovii Rzeszów 1:3. Mecz momentami stał na bardzo wysokim poziomie, a kibice, którzy wypełnili radomską halę po brzegi, dołożyli swoją cegiełkę do tego widowiska.
Dobrze spisujący się w ostatnim czasie radomscy siatkarze musieli stawić czoła kolejnemu trudnemu rywalowi. Po ostatnim wymagającym meczu w Kędzierzynie-Koźlu z miejscową ZAKSĄ, we własnej hali musieli przeciwstawić się Asseco Resovii Rzeszów. W okrojonym składzie, bez Jakuba Urbanowicza i Łukasza Wiese, walczyli na boisku ze znacznie silniejszym rywalem. Pomimo braków kadrowych Czarni pokazali na co ich stać i stworzyli świetne widowisko w spotkaniu z rzeszowskim klubem.
Początek spotkania pomiędzy Cerradem Czarnymi Radom, a Asseco Resovią Rzeszów był bardzo zacięty. Było widać ogromną motywację z obu stron. Od pierwszej piłki obie drużyny stworzyły kapitalne widowisko. W środkowej części seta, dzięki dobrej grze w obronie i bloku, Czarni osiągnęli trzypunktowe prowadzenie. W znacznej mierze było ono zasługą bardzo skutecznej gry na środku siatki Emanuela Kohuta. Nie pomagały przerwy, które na żądanie brał trener rywali, Andrzej Kowal. W pierwszym secie Czarni prezentowali się wręcz perfekcyjnie. W końcówce nie pozwolili przyjezdnym na odrobienie strat i pewnie wygrali 25:19. To był najlepszy początek meczu, jaki mogli sobie wymarzyć radomianie. W pięknym stylu, popełniając małą ilość własnych błędów, objęli prowadzenie nad aktualnym wicemistrzem Polski 1:0. Każdy z zawodników zagrał bardzo dobrze, ale na pochwałę zasługują przede wszystkim Tomasz Fornal, Emanuel Kohut i Bartłomiej Bołądź.
Pierwsze akcje drugiej odsłony meczu zapowiadały równie ostrą walkę pomiędzy obiema drużynami. Żadna z ekip nie potrafiła wypracować bezpiecznej przewagi. Dzięki dobrej grze w bloku, zarówno pasywnym jak i aktywnym, rzeszowianie objęli trzypunktowe prowadzenie w środkowej części seta. Tym razem końcówka należała do podopiecznych Andrzeja Kowala. Na zagrywce bezbłędny był Thibault Rossard, a radomscy siatkarze mieli coraz większe problemy ze skończeniem ataku. Ostatecznie przyjezdni wygrali 25:18 i wyrównali stan meczu. Na 10-minutową przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku 1:1. Dużo gorsza skuteczność w ataku i więcej popełnionych błędów w polu serwisowym było główną przyczyną porażki Czarnych Radom w drugim secie. Mimo dobrego początku, od środkowej części seta na boisku zaczęli dominować zawodnicy Asseco Resovii Rzeszów. Pomimo wszelkich starań i roszad w składzie, gospodarze nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki. Rzeszowianie wygrali zasłużenie i na przerwę schodzili w dużo lepszych nastrojach.
Po powrocie na boisko radomscy siatkarze prezentowali się tak jak w pierwszym secie. Niesieni głośnym dopingiem swoich kibiców szybko odskoczyli swoim rywalom na trzy punkty. Było widać, że szybko otrząsnęli się po porażce w drugim secie i wrócili do swojej bardzo dobrej gry. Jednak w środkowej części seta coś się zacięło. Rzeszowianie nie dość, że odrobili stratę, to jeszcze po skutecznym ataku w kontrze Johana Schoepsa, objęli prowadzenie. Od tego momentu zaczęła się czarna seria radomian. Podobnie jak w poprzedniej partii przytrafiła się ona przy zagrywce Thibaulta Rossarda, który razem z Marko Ivoviciem był motorem napędowym swojego zespołu. Od stanu 13:10 dla Czarnych Radom w mgnieniu oka na tablicy świetlnej pojawił się rezultat 21:17 na korzyść rywali. Ten fragment seta całkowicie zmienił obraz gry na boisku. Podopieczni Roberta Prygla starali się jeszcze odwrócić losy tej partii, ale po raz drugi musieli uznać wyższość gości, którzy wygrali 25:21 i objęli prowadzenie w całym meczu. Fantastyczny początek, kilka punktów przewagi i fatalna seria w środkowej części seta. Tak w skrócie można opisać przebieg gry w trzeciej partii w wykonaniu radomskich siatkarzy. Katami gospodarzy okazali się dwaj przyjmujący Resovii Rzeszów – Thibault Rossard i Marko Ivović.
Początek czwartej partii należał do podopiecznych Andrzeja Kowala. Po zwycięstwie w poprzednim secie przyjezdni zdecydowanie złapali wiatr w żagle, a zawodnicy Czarnych wręcz przeciwnie. Po świetnej serii Dawida Dryji, rzeszowianie już na samym początku odskoczyli na cztery punkty. Z każdą kolejną akcją radomscy siatkarze mieli coraz mniej siły, a ich rywale kontrolowali przebieg gry na boisku. Trener Robert Prygiel robił co mógł, by pomóc swojemu zespołowi. Wykorzystywał przerwy i dokonywał zmian, aby pozwolić swoim zawodnikom choć na chwilę odpoczynku. Jednak gracze Asseco Resovii Rzeszów grali bardzo pewnie i bez większych problemów zmierzali po zwycięstwo w całym spotkaniu. W końcówce przewaga gości wynosiła już 10 punktów (21:11), do której, jak w każdym secie, przyczynił się Thibault Rossard swoimi świetnymi serwisami. Ostatnie akcje były tylko dopełnieniem formalności przez rzeszowian, którzy wygrali 25:14 i zgarnęli zasłużone trzy punkty. Czwarty set to była egzekucja radomskiej ekipy. Świetne serwisy Dryji i Rossarda ustawiły grę i w znacznej mierze przyczyniły się do pewnego zwycięstwa podopiecznych Andrzeja Kowala.
Siatkarska uczta w Radomiu zakończyła się porażką Cerrad Czarnych Radom z wicemistrzem Polski, Asseco Resovią Rzeszów 1:3. Pomimo zerowej zdobyczy punktowej gra radomian wyglądała bardzo przyzwoicie w trzech pierwszych setach. W czwartym, wysoko przegranym, na boisku istniał tylko zespół z Rzeszowa. Trzeba jednak zaznaczyć, że Robert Prygiel na pozycji przyjmujących mógł tylko skorzystać z Wojciecha Żalińskiego, Tomasza Fornala i nominalnego libero, Piotra Filipowicza. Pomimo braku Łukasza Wiese i Jakuba Urbanowicza radomianie postawili się znacznie silniejszym rywalom i niewiele zabrakło, aby co najmniej jeden punkt został dopisany do ligowego dorobku „Wojskowych”. Katem radomskiej drużyny okazał się MVP spotkania Thibault Rossard, który raz po raz punktował bezpośrednio zza linii dziewiątego metra. Łącznie w tym elemencie zdobył 7 punktów, a cały zespół bezpośrednio z zagrywki punktował aż piętnastokrotnie. Warto pochwalić również wysoką frekwencję na trybunach. Pełna hala sympatyków Cerrad Czarnych Radom mocno dopingowała swoich ulubieńców. Mimo porażki radomianie zaprezentowali się bardzo przyzwoicie i jeśli do zdrowia powrócą kontuzjowani zawodnicy, to z optymizmem mogą spoglądać na kolejne wyzwania związane z ligowymi spotkaniami.
Fot.: Łukasz Wójcik/fotoradom.pl