Sebastian Ślusarczyk pod koniec czerwca zawalczył w Arłamowie na gali MB Boxing Night 7 „Na Krawędzi” i pokonał na punkty Pawła Martyniuka. Pięściarz o rywalu, z którym przyszło mu się zmierzyć dowiedział się…dzień przed galą. Na tydzień przed imprezą ze zmagań zrezygnował Maks Miszczenko. Jego następcą został Sergiej Żuk, który z udziału w gali wycofał się dzień przed jej rozpoczęciem, a ostatecznie do ringu ze Ślusarczykiem wyszedł Paweł Martyniuk, który został wypunktowany przez niepokonanego Polaka na 6-rundowym dystansie czasowym.
– Myślałem już, że na tym etapie kariery do takich rzeczy się nie dopuszcza, ale trzeba było po prostu zrobić robotę i tyle – powiedział młody pięściarz.
Ta zakończyła się sukcesem, bowiem Ślusarczyk jednogłośną decyzją sędziów wygrał na punkty, choć pojedynek z niżej notowanym rywalem kosztował go wiele sił.
– To jest przeciwnik, który utrudnia walkę. Trzeba było walczyć, starać się kontrować. On też dobrze bił z kontry, czekał na to. Nie miałem praktycznie lewej reki, dlatego próbowałem kontrować z prawej – wyjaśnił Ślusarczyk.
W początkowych rundach starcia z Pawłem Martyniukiem Ślusarczyk doznał urazu dłoni, który rzutował na jego postawę w dalszej części walki.
– Gala w Arłamowie poszła dobrze. Była lekka kontuzja, która już się wygoiła, teraz wróciliśmy już do treningów i kontynuujemy pracę – dodał 23-latek.
Podopieczny Rafała Wojdy i Adama Jabłońskiego liczy, że w ciągu najbliższych tygodni uda się doszlifować obronę oraz pracę na nogach.
– Na pewno muszę poprawić moją technikę. Także wychylenie się na przednią nogę przy uderzeniach prawą ręką. Będę na nowo ustawiał swoją technikę oraz balans ciała – stwierdził Ślusarczyk.
Na tę chwilę Ślusarczyk nie zna ani daty swojej najbliższej walki, ani nazwiska przeciwnika, z którym przyjdzie mu się zmierzyć. Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że Ślusarczyka między linami zobaczymy ponownie we wrześniu.