Prośby uczniów o zwolnienia z zajęć wychowania fizycznego są coraz powszechniejsze. Zamiast konfrontować dziecko z obowiązkiem uczestnictwa w lekcjach, wielu rodziców decyduje się na fałszowanie wymówek lub na wizytę u lekarza, który bez problemu wystawia zwolnienia z powodu „złego samopoczucia” czy „trądziku”.
Aż 80 proc. polskich dzieci i młodzieży nie spełnia norm aktywności fizycznej zalecanych przez Światową Organizację Zdrowia.
Brakuje ćwiczeń
Problemy zdrowotne uczniów, w tym wady kręgosłupa czy schorzenia serca, są dziś powszechne. Z łatwością można wymienić długą listę specjalistów, od kardiologa po psychiatrę, którzy wystawiają zwolnienia.
Szkoły regularnie przyjmują zwolnienia na cały rok. W rezultacie uczniowie mogą ukończyć liceum bez uczestnictwa w nawet jednej lekcji WF-u. W opinii dyrektorów 90 proc. zwolnień to wyłącznie wymówki, często z powodu błahego trądziku lub chwilowych złych nastrojów.
Poziom sprawności fizycznej polskich uczniów gwałtownie spada
Badania wykazały, że aż 94 proc. dzieci w wieku 6–12 lat nie jest w stanie wykonać podstawowych ćwiczeń, jak skakanie przez skakankę czy przewrót w przód. Nawet w szkołach sportowych tylko 18 proc. uczniów posiada pełne kompetencje ruchowe.
Dodatkowo rośnie liczba dzieci z nadwagą – już jedna piąta polskich dzieci ma nadwagę lub otyłość. W gabinetach dietetyków pojawiają się nawet ośmiolatki ważące 80 kg.
Pandemia tylko pogłębiła problem
Dzieci powracające do szkół po długim okresie zdalnej nauki mają problemy z wytrzymałością i kondycją. Uczniowie bywają bardzo zmęczeni już po kilku minutach biegania.
Brak nowoczesnej infrastruktury sportowej również nie pomaga: wiele szkół walczy o rozbudowę sal gimnastycznych i boisk. Jednak nawet nowoczesne obiekty sportowe często świecą pustkami, bo uczniowie po prostu nie chcą ćwiczyć.