Od piątku w Radomiu codziennie o godzinie 19:00 spod siedziby Prawa i Sprawiedliwości przy ulicy Grzecznarowskiego rusza tzw. spacer obywatelski. W ten sposób społeczeństwo sygnalizuje swój sprzeciw wobec orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.
– Nie zgadzamy się z odbieraniem nam podstawowych praw o samodecydowaniu. Jesteśmy równoprawnymi obywatelkami, mamy takie same prawa jak mężczyźni i nie ma powodu, dla którego nie mogłybyśmy stanowić o swoim ciele w takich ekstremalnych przypadkach. My nie jesteśmy zwolenniczkami aborcji, ale czasami w życiu kobiety zdarzają się takie sytuacje, że ma ona prawo podjąć decyzję we własnym sumieniu – powiedziała Ilona Lipińska, współorganizatorka Strajku Kobiet.
Zdaniem organizatorów na poniedziałkowych protestach zanotowano frekwencyjny rekord. Te rozpoczęły się wyjątkowo nieco wcześniej, bowiem już o godzinie 16 zorganizowano tzw. blokadę samochodową. Dodatkowo w środę uczestniczki strajku w ramach protestu nie pójdą do pracy oraz nie będę robiły zakupów w geście solidarności z pracowniczkami sklepów, które akurat tego dnia nie będą mogły wziąć wolnego.
– Codziennie protestujemy regularnie pod siedzibą Prawa i Sprawiedliwości. W środę dodatkowo nie podejmujemy pracy. Obejmuje ona kobiety, które będą strajkowały i nie pójdą do pracy. Obejmuje to również kobiety, które nie pójdą zrobić zakupów, bo wiadomo, że nie każdy będzie mógł z tej pracy zrezygnować – dodała Lipińska.
Organizatorzy Strajku Kobiet ubolewają nad faktem, iż do demonstracji dołączają skrajne środowiska, które m.in. dopuszczają się wandalizmu, ataków na kościoły i utrudniają sprawowanie kultu religijnego.
– Absolutnie nie zachęcamy do tego, żeby protestować w kościołach. Przynajmniej w Radomiu nie odbyły się takie demonstracje przed kościołami. Nie chcemy z nikim wszczynać burd ulicznych, nie o to nam chodzi. Mamy ogromne poparcie społeczne i chcemy je utrzymać. Polki zdają sobie sprawę z tego, że mają siłę – stwierdziła nasza rozmówczyni.
We wtorkowe przedpołudnie odbyła się konferencja prasowa premiera Mateusza Morawieckiego, na której szef rządu zaznaczył, że ten będzie przeciwstawiać się protestom. Premier Morawiecki powoływał się na stan zagrożenia epidemicznego i wskazywał, że tego typu zgromadzenia są ryzykiem niekontrolowanego przyrostu zakażeń.
– Jesteśmy mocno rozczarowani konferencją pana premiera Morawieckiego o to, że nie ustąpił. Moglibyśmy tę debatę odbyć za rok, gdy sytuacja pandemiczna w kraju się uspokoi, kiedy nie będzie zagrożenia dla nas. Nie może być tak, że ktoś za nas decyduje bez konsultacji społecznych i niszczy kompromis, który obowiązywał od 27. lat – wyjaśniła Lipińska.
Na tę chwilę nie planuje się zakończenia protestów.