Miało być rowerem po Europie, jest kajakiem po Wiśle. Robert Tomalski spod Radomia, postanowił samotnie przepłynąć kajakiem Wisłę. Płynie od Bałtyku w kierunku Tatr, czyli pod prąd. W drodze jest już od dwóch tygodni i ma za sobą ponad 600 km.
Niepozorny, jednoosobowy, służy do spania,mieszkania, a przede wszystkim do pływania. Tak wygląda kajak, którym Robert Tomalski płynie Wisłą od Bałtyku do Tatr. Mężczyzna postawił sobie za cel przepłynąć samotnie najdłuższą rzekę w Polsce. Zdecydował się zrobić to kajakiem choć, jak sam przyznaje nigdy nie miał z nim do czynienia.
– To jest odstresowanie od iluś tam lat mojej ciężkiej pracy, gdzie jakieś tam niepowodzenia mnie spotkały i stwierdziłem, że muszę się odstresować – tłumaczy Robert Tomalski, kajakarz.
Jak podkreśla kajakarz chwil zwątpienia w czasie jego podróży nie brakowało. Najtrudniejszy był początek wyprawy i doskwierająca samotność.
– Przychodzą wieczory, zostajesz sam, rodzina daleko, bierze cię też powiedzmy jakaś skrucha i myślisz sobie „Co ja tu robię?”. Nieraz nocowałem na wyspach, nieraz z wędkarzami, zawsze to raźniej, bezpieczniej. Teraz to po takim dystansie już się przyzwyczaiłem do tej samotności – mówi Tomalski.
Dlatego, jak zaznacza, najważniejsza w takiej wyprawie jest przede wszystkim determinacja i psychika. Tomalski do tej pory przepłynął ponad 600 km, czyli 2/3 drogi. Do pokonania zostało mu około 300 km. Mężczyzna płynie już od dwóch tygodni. Przewiduje, że swoją wyprawę zakończy za kilkanaście dni.
– Nie wiadomo co mnie czeka z przodu. Tam jest górzyście, może być większy nurt, dlatego sobie taki poślizg zostawiłem, że dwa tygodnie jednak maksymalnie – dodaje kajakarz.
Robert Tomalski nie wyklucza też, że po osiągnięciu zamierzonego celu wyruszy kajakiem w drogę powrotną.