Koszykarze HydroTrucku Radom po przerwie spowodowanej zakażeniami koronawirusem w zespole i wynikającą z nich obowiązkową kwarantanną niemal z marszu pojechali na mecz ze Spójnią Stargard.
Radomianie zagrali nieźle, ale sił starczyło tylko na trzy kwarty. Przed wyjściem na ostatnią część pojedynku podopieczni trenera Roberta Witki wygrywali 56:58. W ostatniej kwarcie brak możliwości treningu dał się jednak we znaki, Radomski Smoki opadły z sił i przegrały 28:13, tym samym przegrywając całe spotkanie 84:71
Na tyle nas było dzisiaj stać. Dopóki mieliśmy siły, mogliśmy egzekwować nasz plan. Później umarliśmy i to było coś, czego niestety można było się spodziewać po – tak naprawdę – jednym dniu przygotowań. Na pewno była chęć i wola walki, ale to było wszystko, na co nas było stać dzisiejszego wieczoru – powiedział Robert Witka, trener HydroTrucku Radom.
W drużynie HydroTrucku najlepiej rzucał Filip Zegzuła, który zdobył 15 punktów.
– Zadecydował tak naprawdę słabszy fragment. Troszkę opadliśmy z sił w czwartej kwarcie. Długo graliśmy bez punktów. W 7 minut bodajże trzy punkty rzuciliśmy. Spójnia to wykorzystała i niestety ona to wygrała – dodał Zegzuła.
Podopieczni trenera Roberta Witki szansę na rehabilitację mają już we wtorek, 3. listopada. „Radomskie Smoki” we własnej hali podejmą 11. w tabeli Śląsk Wrocław.