We wtorek na kortach Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Radomiu rozpoczęły się zmagania w turnieju głównym ITF Radom Cup. W pierwszej rundzie zameldowały się cztery Polki: Martyna Kubka, Wiktoria Rutkowska, Weronika Baszak oraz Anna Hertel. Kubka pokonała Rutkowską 6:1, 6:0, a Baszak musiała uznać wyższość Miriam Kołodziejowej, z którą przegrała 6:1, 6:0. Z kolei Hertel nie bez problemów, ale jednak rozprawiła się z Valerią Olianovskaią, wygrywając 7:6. 6:2.
W drugiej rundzie Kubka trafiła niestety na rozstawioną z jedynką Viktorie Kuzmową. Zawodniczka ze Słowacji na tę chwilę plasuje się na 158 miejscu w rankingu WTA. Polka próbowała podjąć rękawice, ale ostatecznie przegrała 6:2, 6:3.
– Chyba najlepsza jest ta Słowaczka rozstawiona z numerem pierwszym. Myślę, że to chyba ona odniesie tutaj zwycięstwo – mówił nam w czwartkowe popołudnie Jan Błaszczyk, dyrektor turnieju.
Jeżeli chodzi natomiast o młodą Annę Hertel, to po pierwszym secie nic nie wskazywało na to, że warszawianka będzie w stanie nawiązać równorzędną walkę z rozstawioną z numerem drugim Reką Luką Jani, która na ten moment plasuje się na 195 miejscu w rankingu WTA. Hertel pierwszego seta przegrała 6:1. Mimo prowadzenie w początkowych fazach gemów Polka oddawał końcówki, co sprawiło, że set otwarcia trafił na konto Węgierki. Druga odsłona czwartkowego pojedynku była zgoła odmienna. Hertel zaczęła dyktować warunki gry i to ona zwyciężyła 6:4.
– Myślę, że w pierwszym secie byłam bardziej skupiona na przebijaniu piłki i utrzymywaniu się w wymianie zamiast doprowadzaniu do końca tej wymiany. W drugim secie troszeczkę zaatakowałam, podjęłam więcej ryzyka w kluczowych momentach, które zagrałam bardzo dobrze i dalej trzymam się swojego planu – dodała zawodniczka.
Do rozstrzygnięcia pojedynku z Reką Lucą Jani potrzebny był trzeci set. W nim Polka nadal przeważała i była o krok od triumfu i sensacyjnego przejścia do ćwierćfinału rozgrywek. Niestety, w końcówce górą okazało się doświadczenie Węgierki. Warszawianka miała dwie piłki na skończenie meczu, ale nie potrafiła ich wykorzystać. Ostatecznie przy stanie 6:5 kolejnego gema wygrała Węgierka, doprowadzając do wyrównania. 1:1 w setach, 6:6 w trzecim, a to oznaczało, że czekał nas tie-break. W nim Jani pokazała klasę, o czym świadczy choćby ostatnia obroniona piłka z gatunku tych nie do obrony.
– Tak, niedosyt jest, choć dobrze je rozegrałam. Jasne, szkoda, ale nic nie mogłam zrobić, walczyłam, także tylko tyle – wyjaśniła młoda tenisistka.
Pod wrażeniem występu młodej Polki był dyrektor turnieju, Jan Błaszczyk.
– Naprawdę zagrała świetny mecz, była bardzo blisko wygranej. Miała dwie piłki meczowe, ale doświadczenie niestety wzięło górę. Przegrała ten mecz, ale dopiero w trzecim secie po tie breaku – powiedział Błaszczyk.
W sobotę rozegrane zostaną dwa mecze półfinałowe w singlu. Co ciekawe zabraknie w nich rozstawionej z jedynką Viktorii Kuzmowej, która przegrała w piątek 6:1, 4:6, 1:6 z Miriam Kolodziejovą. Czeszka w półfinale zmierzy się z Caroliną Alves z Brazylii. W drugim meczu półfinałowym Iryna Shymanovich zagra z Anną Bodnar. Białorusinka w ćwierćfinale pokonała pogromczynię Anny Hertel, Reke Luce Jani.