Ostatnie tygodnie dla rodziców dzieci uczęszczających do placówki szkolno – rehabilitacyjnej, która funkcjonuje przy ulicy Królowej Jadwigi 12 są bardzo trudne. Ośrodek nie otrzymał na razie na 2018 rok kontraktu z Narodowego Funduszu Zdrowia. A to może oznaczać dla placówki, która pomaga niepełnosprawnym dzieciom koniec funkcjonowania.
– Na razie nie znamy argumentów. Na razie mamy tylko odpowiedź, że nie dostaliśmy kontraktu i będziemy składać odwołanie w tej sprawie, żeby to kontraktowanie dalej było kontynuowane. 17 lat otrzymywaliśmy kontraktowanie. Jesteśmy jedyną placówką, gdzie jest zintegrowana rehabilitacja i edukacja. W tej chwili w szkole i oddziałach przedszkolnych jest 38 dzieci, ale wszystkich jest 150, więc ta cała reszta to są dzieci, które nie są naszymi uczniami, czy przedszkolakami, ale są to dzieci, które z zewnątrz przychodzą na rehabilitację do poradni rehabilitacji neurologicznej – poinformowała Elżbieta Michałkiewicz, dyrektor „Naszej szkoły”.
Do placówki trafiają dzieci z różnym poziomem niepełnosprawności. Część podopiecznych cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Często jedyną szansą dla tych osób jest rehabilitacja.
– Te dzieci mimo, że będą intensywnie rehabilitowane, tak naprawdę to do końca nigdy nie będą zdrowe. Więc nam zależy na tym, aby poprawić jakość ich życia. Żeby może one kiedyś usiadły, a może kiedyś wezmą swoją rączką kawałek chleba, żeby mogły kiedyś się same napić, bo często się krztuszą. Więc chodzi tu o takie drobne kroki w ich rozwoju. Dla rodziców jest to bardzo dużo. Nawet ten uśmiech, żeby kiedyś się pojawił – dodała lek. med. Anna Witucka – Tuzimek, kierownik poradni rehabilitacji neurologicznej „Aga”.
Dla rodziców zamknięcie placówki, która gwarantuje ich dzieciom naukę oraz rehabilitację to dramat.
– Ta placówka jest dla nas jedyną nadzieją na lepsze funkcjonowanie naszych dzieci. Moje dziecko trafiło tu niemal natychmiast. Szukałam w wielu miejscach, obejrzałam różne placówki, zdecydowałam się jednak na tę. Zresztą było takie szybkie przyjęcie i mogłam się tu dostać, bo nie jest to rzecz łatwa. Utracenie czegoś takiego jest dla mnie niewyobrażalne. Wożę tutaj dziecko prawie 70 km, są rodzice, którzy przywożą dzieci po 100 km i więcej – oświadczyła Agnieszka Chylicka – Wolańska, mama Róży.
– Dzięki temu, że trafiła tutaj zaczęła chodzić. Ona zaczęła chodzić, jak miała 2,5 roku dopiero, bo przez brak intensywnej rehabilitacji, której nie mogła mieć ze względu na serce. Zrobiły się zaniki mięśni. Tutaj ją właśnie zdiagnozowano i wykryto młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów. Ma przykurcze w łokciach, kostkach, to pozostawało, opuchlizna. Dzięki temu, że jest rehabilitowana, że lekarz ją zna, wszyscy pomagają jak mogą. Dziecko chodzi – zakończyła Anna Stencel, mama Agaty.
Władze placówki zapowiedziały, że w piątek złożą odwołanie od decyzji NFZ-u. Dodajmy, że do tej pory, w ramach kontraktu, ośrodek otrzymywał z Funduszu 30 tys. zł miesięcznie.