Drugiej porażki w bieżącym sezonie TauronLigi doznały siatkarki E.Leclerc Moya Radomki Rado. Radomianki w środowy wieczór we własnej hali zmierzyły się z liderem TauronLigi – Developresem SkyRes Rzeszów.
Podopieczne trenera Riccardo Marchesiego dobrze weszły w mecz, wygrywając pierwszego seta 25:22. W drugiej partii 20:25 zwyciężyli goście. W trzeciej, triumfując do 17, na prowadzenie w meczu wyszła Radomka. Tym samym od pierwszej porażki w sezonie Developres dzielił zaledwie jeden przegrany set. Czwarta odsłona była bardzo wyrównana, ale w newralgicznym momencie to drużyna z Rzeszowa odskoczyła Radomce i wygrała 22:25, co oznaczało, że pod złotym sufitem do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był tie-break. W nim klasę pokazał lider z Rzeszowa, który wygrał 11:15, tym samym triumfując w całym spotkaniu 2:3.
– Dzisiaj popełniliśmy wiele błędów w ataku, ale wiedzieliśmy, że musimy podjąć ryzyko. Wolę popełnić jeden błąd niż oddać łatwą piłkę, mając przed sobą najlepszą drużynę w lidze. Musieliśmy zaryzykować i Radomka to zrobiła – powiedział po meczu Riccardo Marchesi, trener E.Leclerc Moya Radomka Radom.
Zdaniem trenera Marchesiego to nie błędy w ataku miały decydujące znaczenie, a brak koncentracji w przełomowych momentach spotkania.
– W pewnych momentach traciliśmy koncentrację. Brakowało spokoju w pewnych momentach, ale to był trudny mecz. Nawet sytuacja z sędziami nie była dzisiaj najlepsza. Czasami tak się zdarza. Jutro będziemy mogli cieszyć się bardziej, dzisiaj jestem nadal zły, bo przegraliśmy 2:3, bardzo wyrównany mecz z najlepszą drużyną w lidze. Jutro będzie lepiej, ale będąc szczerym, jestem dumny z mojej drużyny – przyznał Marchesi.
W zdecydowanie mniej radosnym humorze była kapitan zespołu, Katarzyna Skorupa, która szczerze przyznała, że punkt z Developresem nie jest żadnym sukcesem, a Radomkę było stać na zdecydowanie więcej, toteż wynik 2:3 nie jest powodem do radości.
– Może dla trenera są, może dla prezesa są. Nie wiem, ja mogę odpowiadać tylko za siebie. Dla mnie nie ma powodów do radości, bo to nie jest pierwszy raz, gdy nie wykorzystałyśmy swoich szans i to jest coś, nad czym musimy bardzo, bardzo popracować – wyjaśniła Katarzyna Skorupa, kapitan Radomki.
Wielu obserwatorów sugerowało, jakoby kluczowym dla przebiegu meczu był czwarty set, w którym przy stanie 16:16 Janisa Johnson nie wykorzystała dogodnej sytuacji, po czym radomianki popełniły kilka błędów, skutkujących porażką.
– Przede wszystkim to, co nie jest widoczne dla oka to detale. Detale robią siatkówkę. Przykładowo w kluczowych momentach piłka jest podbita niechlujnie, później wystawa jest jeszcze gorsza z trzeciego na czwarty metr. To są rzeczy, na które się nie zwraca uwagi, ale one robią ogromną różnicę – stwierdziła Skorupa.
Mimo porażki, Radomka nadal jest wiceliderem TauronLigi. Podopieczne trenera Marchesiego mają sporo czasu, bowiem kolejny mecz rozegrają dopiero 27. listopada. Ich rywalem będzie MKS Kalisz.