Prawdziwy emocjonalny rollercoaster zafundowali swoim kibicom piłkarze Pilicy Białobrzegi. Do przerwy wszystko wskazywało na wymarzoną inaugurację III ligi, bowiem „Gęsiarze” wygrywali już 2:0. Po zmianie stron obraz gry zmienił się jednak o 180 stopni. Znicz wyrównał i mógł nawet prowadzić, ale nie wykorzystał rzutu karnego.
Podopieczni trenera Tomasza Grzywny bardzo dobrze weszli w sobotni pojedynek, a swoją przewagę udokumentowali golem Olafa Uziębło. Ponadto białobrzeżanie tuż przed przerwą zdobyli tzw. gola do szatni. Po rzucie rożnym na 2:0 strzelił Adrian Karasek. Druga część gry przyniosła nieoczekiwany zwrot akcji. Znicz Biała Piska wykorzystał błąd w komunikacji i zdobył gola kontaktowego już w 50 minucie meczu. Goście zdecydowanie poczuli krew i ruszyli do ataku. Wyrównanie przyszło 13. minut później. Rozpoczęło się od rzutu z autu na własnej połowie. Dobrze z futbolówką zabrał się Bartosz Giełażyn. Doświadczony napastnik pociągnął z piłką, wypuścił w tempo Macieja Famulaka, a ten dobrym strzałem dopełnił formalności. Co ważne, Znicz mógł jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. We własnym polu karnym faulował Maciej Kencel, a werdykt sędziny mógł być tylko jeden – wapno. Do piłki podszedł Bartosz Giełażyn, ale jego intencje kapitalnie wyczuł Filip Adamczyk, który zrehabilitował się za błąd przy pierwszym golu dla gości. Pilica również miała swoje szanse, by wyjść na prowadzenie. M.in. gdy z rzutu wolnego potężnie huknął Konrad Paterek. Jego strzał wylądował jednak na słupku bramki golkipera Znicza. Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie.
– Byliśmy przygotowani na taki mecz bezpośredni. Wiemy, że przeciwnik jest bardzo mocny fizycznie. Byliśmy na to przygotowani i myślę, że przeciwstawiliśmy się całkiem nieźle – powiedział po meczu Tomasz Grzywna, szkoleniowiec drużyny z Białobrzegów.
Pilica musi uszanować zaledwie jeden punkt, mimo iż po pierwszych 45 wydawało się, że jest bardzo blisko sięgnięcia po pełną pulę.
– Po pierwszej połowie to duży niedosyt. Natomiast po drugiej połowie i tym obronionym karnym przez Filipa, to trzeba szanować ten punkt i mimo że mieliśmy większe posiadanie piłki, więcej tych sytuacji wykreowaliśmy, to jednak przeciwnik był bardziej konkretny – zaznaczył trener.
Sobotnie spotkanie stanowi dla trenera Grzywny sporo materiału do analizy. Z pewnością może nieco martwić fakt, iż Pilica zagrała tak różne, dwie połowy.
– Straciliśmy kontrolę nad meczem. Te pierwsze 15 minut i bramka kontaktowa, to tak jakbyśmy podali przeciwnikowi rękę. Bramka z niczego, przeciwnik poczuł krew. Za chwilę bramka na 2:2 i troszkę przespaliśmy, dostosowaliśmy się do takiej walki wręcz – wyjaśnił szkoleniowiec „Gęsiarzy”.
Warto również zaznaczyć, że trener Tomasz Grzywna w sobotę nie mógł skorzystać ze wszystkich zawodników. Nadal kontuzjowany jest Kamil Czarnecki, który zdaniem szkoleniowca powinien być gotowy na starcie z radomską Bronią. Tuż przed ligą okazało się, że klub stracił Przemysława Śliwińskiego. Jego historia wygląda trochę jak sobotni mecz, nigdy nie wiadomo, co będzie za chwilę. W kuluarach mówi się już, że popularny „Śliwa” może ostatecznie wrócić do Białobrzegów.