„Się Ruszamy – Pomagamy!” – pod takim hasłem w minioną niedzielę wystartowali uczestnicy biegu w Bielinach, którzy na dystansie sześciu kilometrów zmierzyli się z dwudziestoma przeszkodami.
– Hasło tak naprawdę podsumowuje całą tę akcję, aktywny tryb życia i chęć niesienia pomocy. To hasło jest spójne z taką naszą ideą stowarzyszenia Pionkowskie Morsy i Strefą Ruchu Malwiny, także to jest takie połączenie – wyjaśniła Paulina Zakrzewska ze stowarzyszenia „Pionkowskie Morsy”.
Cel główny niedzielnej imprezy to zebranie środków na turnusy rehabilitacyjne dla Marysi i Michaliny z Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”.
– Najlepiej zjednać ludzi poprzez sport i wtedy też otwierają się serca. Z doświadczenia wiem, że można połączyć ruch z pomocą i wtedy to się bardzo fajnie sprawdza – powiedziała Martyna Sowa ze Strefy Ruchu.
– Wszelkie akcje tego typu, gdzie łączymy sport z aspektem charytatywnym, dodatkowo uskrzydlają. Osoba, która bierze udział w takiej akcji, na pewno ma taką dodatkową siłę, bo pomaganie jest fajne, trzeba pomagać, bo jak się mówi, to dobro kiedyś zawsze wraca, dlatego warto to robić – dodał Piotr, który na niedzielny event przyjechał ze Stężycy.
– Jak widać jest to sposób, żeby ludzi zrzeszyć. Sport łączy ludzi tak samo jak chęć niesienia pomocy innym – przyznała Zakrzewska.
Niedzielna impreza rozpoczęła się od rejestracji uczestników nad Stawem Górnym w Pionkach. Następni zostali oni przetransportowani na linię startu. Podczas biegu równa setka uczestników na swojej drodze napotkała dwadzieścia różnorakich przeszkód.
– Przeszkody były głównie naturalne, bo teren był bardzo urozmaicony, ale było też wspinanie na linie, przeskoki przez doły, przejście przez duże rowy, gdzie było mnóstwo wody, przejście przez rzeczkę. Dużo błota, mokro, gałęzie, podbiegi pod góry, z balami drzewnymi . Były również worki do przemieszczenia, także działo się – stwierdziła Malwina Sowa.
– Organizacja biegu była super. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Przeszkody były różnorodne. Było bieganie po asfalcie, później ścieżki leśne. Dużo błota, były przeszkody, gdzie trzeba było pokonać jakieś pajęczyny, przeskoczyć coś czy powchodzić po linie, także fajna różnorodność – zaznaczyła Malwina Sowa, jedna z organizatorek niedzielnej imprezy.
– Super, wbrew pozorom mokre buty nie są dużym dyskomfortem, mokre spodnie również nie. Zachęcam do biegu i do brania udziału właśnie w takiej inicjatywie – stwierdziła Małgorzata Igorowicz. uczestniczka biegu.
– Bardzo fajna przygoda. Polecam wszystkim, ponieważ jest to walka z samym sobą. Pokonujemy własne słabości, aczkolwiek uczymy się również pracy w grupie. Pomagaliśmy sobie nawzajem, także uważam, że warto spróbować chociaż raz w życiu – powiedziała Edyta Mazurkiewicz-Kościuk, uczestniczka biegu.
W tym samym czasie nad Stawem Górnym w Pionkach zabawa trwała w najlepsze. Organizatorzy przygotowali szereg atrakcji zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci.
– Przygotowaliśmy treningi dla najmłodszych. Zaczęliśmy treningiem Tang Soo Do. Następnie był trening taneczny. Na końcu trening boksu poprowadzony przez Rafała Grabowskiego. Był też tor przeszkód i za udział w tych wszystkich konkurencjach dzieci otrzymywały różne upominki – wyjaśniła Paulina Zakrzewska.
Przede wszystkim liczyła się dobra zabawa, ale nie zabrakło również tych, którzy sobotni bieg potraktowali w kategoriach wyzwania sportowego. Najszybciej sześciokilometrowa trasę pokonał Dawid Sępka. Potrzebował on na to zaledwie 25 minut i 52 sekund.
– Dobra zabawa przede wszystkim, ale rywalizacja również się pojawiła. Już w pierwszej grupie startowej, gdzie chłopcy dobiegli bardzo szybko. Mogę zdradzić, że pierwsza osoba miała czas około 25. minut i to jest bardzo dobry czas na takiej trasie. Jeszcze musieli pokonać przeszkody, więc tym bardziej – dodała Sowa.
– I jedno, i drugie tak naprawdę. Z pewnością nie jednej osobie włączyła się taka lampka rywalizacji w momencie, kiedy już pojawili się na starcie – przyznała Paulina Zakrzewska.
– Jeżeli ktoś podszedł do tego bardzo sportowo i chciał pokonać jak najszybciej ten dystans, to na pewno się ostro napocił, natomiast jeśli ktoś przyjechał pobawić się tym, to na pewno to odczuł – powiedział Piotr.
– Dla mnie tylko dobra zabawa. W ogólnie nie czułam takiej potrzeby, żeby rywalizować. Bardziej chodziło o to, żeby przebiec i mieć z tego jak największą radość – uzupełniła Karolina Jabłońska, uczestniczka biegu.
Niedzielne popołudnie nad zmodernizowanym Stawem Górnym w Pionkach okazało się świetną propozycją dla wszystkich rodzin z dziećmi, które licznie wsparły inicjatywę stowarzyszenia Pionkowskich Morsów oraz Strefy Ruchu.
– Jest to integracja dla rodzin, dla społeczności lokalnej. Mam nadzieję, że takich akcji będzie coraz więcej – przyznała Edyta Mazurkiewicz-Kościuk.
– To jest też wspólne spędzenie czasu z rodziną, pokazanie swoją postawą dzieciom, że warto pomagać. Mój tata zawsze mówił mądrą rzecz, że lepiej pomagać niż potrzebować pomocy i tak zachęciłabym do brania udziału w tego typu inicjatywach – dodała Igorowicz.
– My przyjechałyśmy spoza Pionek, ale tutaj się urodziłyśmy , tutaj mieszka nasz brat, który też brał czynny udział w organizacji tej imprezy, także polecamy i zachęcamy. I męża można było sprawdzić, czy Ci pomoże, czy Cię podtrzyma, czy Cię popchnie do góry – dodały panie.
Łącznie na turnusy rehabilitacyjne dla Marysi i Michaliny zebrano 16 tys. 856 złotych.