Wielu pacjentów często nie dostrzega różnic między suplementami diety a produktami leczniczymi. Brakuje nam nie tylko edukacji w tym zakresie, ale również jasnych regulacji dotyczących reklamy. Producenci często stosują w swoich przekazach chwyty sugerujące, że dany produkt jest „lekiem” na wszystkie dolegliwości, a w rzeczywistości to farmaceutyczny bubel.
Projekt ustawy mający ukrócić takie praktyki od półtora roku czeka na decyzję w odpowiednich resortach.
Suplement na dobry na wszystko?
Gdy zaczynamy odczuwać nieprzyjemne objawy – skurcze mięśni czy zmęczenie – zazwyczaj od razu sięgamy po suplementy diety, zamiast najpierw pójść do lekarza. Pacjenci często natychmiast dochodzą do wniosku, że problem tkwi w niedoborach magnezu, choć bez badań nie ma pewności co do trafności takiej diagnozy.
Suplementy diety są popularne, ponieważ większość z nas uważa, że nie wiążą się one z ryzykiem przedawkowania. Jednak, jak pokazują badania, formy magnezu w suplementach mogą różnić się przyswajalnością i stosując je nieostrożnie również można sobie zaszkodzić.
Badania, których nikt nie widział
Przykład magnezu pokazuje, jak reklamy mogą wprowadzać konsumentów w błąd. W 2018 roku łódzki sąd okręgowy zajął się sprawą producenta, który w swoich reklamach sugerował, że jego produkt jest wyjątkowo przyswajalny dzięki zawartości cytrynianu magnezu.
Producent twierdził, że jego wyrób jest jedyny w swoim rodzaju, a przyswajalność magnezu wynosi aż 90 proc. Deklaracja miała być poparta „niezależnymi badaniami”. Jednak sąd, po analizie opinii biegłych, stwierdził, że ta teza nie ma pełnego poparcia w badaniach. W efekcie uznano, że reklamy naruszają zasady uczciwej konkurencji, a konsument nie ma możliwości weryfikacji tych informacji.
Prawo nie nadąża
Regulacje dotyczące suplementów diety są zapisane w ustawach, jednak ich stosowanie w praktyce budzi wiele wątpliwości. Kluczowe jest, aby przekazy reklamowe nie wprowadzały konsumentów w błąd. Za każdym argumentem marketingowym powinny stać solidne dowody naukowe.
Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności, która miała wprowadzić zmiany na rynku suplementów, od dawna czeka na wdrożenie, a jej brak sprzyja utrzymywaniu się wątpliwych praktyk reklamowych.