W sobotę w Pionkach odbyła się pierwsza, historyczna gala MMA federacji Thunderstrike Fight League. Udane występy zanotowali na niej zawodnicy radomskich klubów.
Jako pierwszy do oktagonu wyszedł Piotr Mochocki, dla którego sobotnia walka była debiutem w zawodowej karierze. Radomianin po trzech stoczonych rundach przez niejednogłośną decyzję sędziów przegrał z Markiem Samociukiem.
– Ciężko powiedzieć co się stało. Od pierwszej rundy nie było siły, nie wiem czy to kwestia wagi czy innych kwestii. Nie mój dzień i tyle. Na razie muszę odpocząć, poukładać sobie to wszystko w głowie. Wiadomo, wszyscy lubią wygrywać, a nie przegrywać – komentuje Mochocki.
Tuż po Mochockim w klatce pojawił się Marcin Skrzek, którego tradycyjnie wspierała duża grupa kibiców. Radomianin nie miał jednak łatwej przeprawy – Brazylijczyk Carlos dos Santos postawił trudne warunki, raz był nawet bliski znokautowania Skrzeka, ale zawodnik Cross Fight Radom zdołał się wybronić i ostatecznie jeszcze w pierwszej rundzie zwyciężył przez techniczny nokaut.
– Był tam taki moment zawahania, niepewności, ale starałem się jakoś kontrolować ten pojedynek i go uspokoić. Udało się jakoś z tego wyjść.Ostatnio jakoś szczęście do rywali nam nie dopisuje, bo w Radomiu zmienił się rywal, teraz też. Brazylijczyk był jednak dobrze przygotowany, bo tydzień temu też miał pojedynek, więc widać było, że nie przyjechał jedynie po pieniądze, ale był głodny tego zwycięstwa – ocenia Skrzek.
W co-main evencie trzeci pojedynek w federacji TFL stoczył Mateusz Głuch. Doświadczony wojownik przez techniczny nokaut w pierwszej rundzie pokonał Jonathana Cassariego. Trzecie zwycięstwo docenił właściciel federacji – Jacek Sarna, który tuż po walce ogłosił, że Głuch już wkrótce stoczy pojedynek o pas z Piotrem Poniedziałkiem.
– Cieszę się, że dostałem taką szansę i na pewno z niej skorzystam. Trzecia wygrana z rzędu, przeciwnik nie był łatwy, bo też ma za sobą około 10 walk zawodowych, był też nieco cięższy ode mnie. Wagi nie zrobił, wiadomo zdarza się, ale trzeba do tego podchodzić profesjonalnie. Odczułem to zwłaszcza w parterze, ale jak sami widzieliście dzięki Bogu sobie poradziłem i wygrałem. Bardzo się z tego cieszę – tłumaczy Głuch.
W walce wieczoru wystąpił ulubieniec lokalnej publiczności, Jakub Ozga. Zawodnik Cross Fight Radom bardzo szybko rozprawił się ze swoim rywalem, Michałem Wagnerem. Ozga rozstrzygnął walkę przez poddanie.
– Fajnie, za krótko może, ale taki jest nasz sport, że jeśli jest okazja to kończymy – mówi Ozga.
Po raz pierwszy galę poprowadził zawodnik MMA, a także komentator sportów walki, Łukasz „Juras” Jurkowski, który chwalił poziom sportowy i organizacyjny sobotniego wydarzenia.
– To nie jest pierwsza gala TFL, na której jestem, więc mogę stwierdzić, że z każdą kolejną galą poziom sportowy wzrasta. Dzisiaj też widzieliśmy kilka dobrych walk, dużo skończeń – zwłaszcza w tych ostatnich walkach – co jest najbardziej atrakcyjne dla widzów. Warto też podkreślić atmosferę panującą w hali, zwłaszcza podczas ostatniej walki. To na pewno robi wrażenie.
Zadowolony z postawy swoich kolegów był Daniel Rutkowski, który pomagał zawodnikom w trakcie przygotowań.
– Jestem dumny ze swoich kolegów, z każdego przeprowadzonego treningu. Każdego dnia uczymy się czegoś nowego. Bilans 2:2, z przegranych wyciągamy wnioski, a z wygranych się cieszymy.
Sobotnią galę oglądało około tysiąc osób, które szczelnie wypełniło pionkowską halę i tym samym zgotowało zawodnikom świetną atmosferę.
– Bardzo fajna gala, wraz z Jackiem Sarną jesteśmy zadowoleni. Kibice dopisali, były emocje, były łzy, były nokauty. Każdy kibic wyszedł zadowolony z tej hali – ocenia Michał Górski, współorganizator gali, właściciel sklepu „Atleta”.
Kolejną galę federacji Thunderstrike Fight League zaplanowano na jesień.