Niejasności w ustawie o kredycie hipotecznym są coraz większym problemem dla kredytobiorców. Przepisy, które miały umożliwiać bankom pobieranie rekompensaty za wcześniejszą spłatę kredytu o stałej stopie, w praktyce uniemożliwiają jej obliczenie.
Banki twierdzą, że przez brak precyzji wszyscy kredytobiorcy płacą wyższe oprocentowanie. Problem istnieje od lat, ale do tej pory dotyczył wąskiego grona klientów. Obecnie, wraz z rosnącą popularnością kredytów o stałej stopie, skutki niejasnych zapisów obejmują znacznie większą grupę osób.
Kredyty o stałej stopie cieszą się rosnącą popularnością
Jeszcze kilka lat temu kredyty o stałej stopie procentowej były rzadko wybierane przez Polaków. Sytuacja zmieniła się w ostatnich kwartałach. Z danych Związku Banków Polskich wynika, że udział takich kredytów w nowych umowach sięga obecnie 70–80 proc. wszystkich nowo udzielanych kredytów hipotecznych.
Wzrost zainteresowania wynika głównie z niepewności na rynku finansowym oraz obaw przed dalszymi podwyżkami stóp procentowych. Chociaż stałe oprocentowanie daje pewność co do wysokości raty, to przy ewentualnym spadku stóp kredytobiorcy nie mogą skorzystać z niższej stawki. To skłania ich do refinansowania kredytu w innym banku i teoretycznie umożliwia pobranie przez bank rekompensaty.
Dlaczego banki nie mogą naliczyć rekompensaty?
Problem z naliczaniem rekompensaty wynika z niejasnych przepisów polskiej ustawy o kredycie hipotecznym z 2017 roku, która jest przejawem wdrożenia unijnej dyrektywy.
Zgodnie z jej zapisami banki mogą pobrać rekompensatę, ale nie może ona przekroczyć „kosztów poniesionych przez bank” w wyniku wcześniejszej spłaty. Jednak ustawa nie precyzuje, w jaki sposób te koszty mają być liczone, co uniemożliwia bankom egzekwowanie opłat.
Przez ten brak jasności wielu kredytobiorców unika dodatkowych kosztów, spłacając wcześniej swoje zobowiązania i przenosząc kredyty do innych banków. W efekcie banki kompensują te straty podniesieniem oprocentowania dla wszystkich klientów.