W połowie marca tego roku weszły w życie przepisy przygotowane za czasów Zbigniewa Ziobry jako ministra sprawiedliwości. Na ich mocy pijanym kierowcom odbierane są samochody.
Osadzonymi w polskich więzieniach za przestępstwa drogowe w 80 proc. są alkoholowi recydywiści.
Ten system nie działa
Najpierw działają policja i prokuratura, a następnie sąd przesądza o tym, że pojazd przechodzi na własność skarbu państwa. Miała to być bardzo sroga kara i jednocześnie sposób zniechęcenia pijanych do siadania za kierownicę. Niestety okazuje się, że przepisy nie za bardzo działają.
Wydawało się, że tak sroga kara sprawi, że liczba kierowców jeżdżących po alkoholu natychmiast drastycznie spadnie. Jednak system nie działa, tak jak powinien. Przez tylko 1,5 miesiąca obowiązywania przepisów policja tymczasowo zatrzymała bardzo dużo pojazdów.
– Do 26 kwietnia funkcjonariusze tymczasowo zajęli 934 pojazdy mechaniczne na podstawie przepisów o konfiskacie aut – podał TVN24.pl.
Dzień w dzień
Po przyjrzeniu się danym z policji widać, że na początku Polacy przestraszyli się kary. Pierwszego dnia obowiązywania przepisów złapano 167 prowadzących po alkoholu. W pierwszy weekend już 260–270 dziennie. Na początku kwietnia było jeszcze gorzej. W ręce funkcjonariuszy wpadło blisko pół tysiąca kierowców z promilami.
Jak stwierdziła „Rzeczpospolita”, „średnio ponad 140 pojazdów tygodniowo zatrzymuje obecnie policja nietrzeźwym kierowcom. Jest to skala zbliżona do tej, jaka miała miejsce w początkowej fazie, po wprowadzeniu nowych przepisów o konfiskacie aut jeżdżącym po alkoholu”.
Konfiskata nie odstrasza
Okazuje się, że konfiskata pojazdu za jazdę po pijaku nie odstrasza tak skutecznie, jak zakładano.
Pomimo surowości nowego prawa liczba nietrzeźwych kierowców pozostaje wysoka, co pokazuje, że sama konfiskata pojazdów nie jest wystarczająco efektywna w zniechęcaniu do jazdy po alkoholu.
W Stanach Zjednoczonych odbieranie pojazdów recydywistom alkoholowym spowodowało, że liczba ich powrotów na drogi zmniejszyła się o niespełna 10 proc. Jak będzie w Polsce, zobaczymy.